Pisałem niedawno o tym, jak bywamy ugooglowani perspektywą zarobku w sieci. Mały dopisek do tego artykułu, tym razem – z uwzględnieniem polskiej specyfiki.
A raczej – obrazek.
Dalszy ciąg "Podziel przez 100" »Pisałem niedawno o tym, jak bywamy ugooglowani perspektywą zarobku w sieci. Mały dopisek do tego artykułu, tym razem – z uwzględnieniem polskiej specyfiki.
A raczej – obrazek.
Dalszy ciąg "Podziel przez 100" »Rybak piekący na patyku złotą rybkę. Pensjonat spuszczający ścieki do górskiego jeziora, nad którym stoi. Chłop wykopujący w poniedziałek zasadzone w sobotę ziemniaki. Tego typu obrazki przychodzą mi na myśl, gdy patrzę na postępowanie niektórych firm zaangażowanych w reklamy internetowe.
Dalszy ciąg "Wal po oczach" »Paręnaście lat temu wszędzie czytało się o giełdowych milionerach. Jeden gościu zainwestował grosze, by po roku odjechać mercedesem, a i mieszkanie kupić przy okazji. Drugi zrobił dziesięciokrotne przebicie. Trzeci przekształcał zdychającą firmę w tygrysa. Czwarty .... Większość z dumą opowiadała o trendach, analizach, naukowym podejściu. Książek nawychodziła masa, a każda obiecywała miły zarobek bez wysiłku.
Wielu moich znajomych próbowało, nieraz inwestując w zabawę wiele czasu i sporo pieniędzy. Czasem trochę zarobili, czasem trochę umoczyli, milionerem jakoś żaden nie został.
Obecnie mamy zatrzęsienie opowieści o ludziach robiących miliony w internecie.
Dalszy ciąg "Zostań sieciowym milionerem" »Jakże niesamowicie Google wpływa na kształt internetu! Będzie o webmasterach, autorach blogów, twórcach forum. O tym, jak myślą.
Gdy - już dobrych parę lat temu - zakładałem swoją stronę, oczywiście przejrzałem trochę książek i sieciowych porad. Czytało się o pisaniu poprawnego HTML, rozsądnej kompozycji strony, stosowaniu zrozumiałego języka, nieinwazyjnej kolorystyce. Treść? Oczywiste było, że każdy pisze o tym, o czym ma coś do napisania. Pisałem o perypetiach przy kupowaniu mieszkania, czy o programowaniu, bo po prostu tym wtedy żyłem. Przekonanie, że ta pisanina ma jakiś sens, czerpałem głównie z otrzymywanych listów - podziękowań, uwag, uzupełnień.
W ostatnich tygodniach, przy okazji uruchamiania bloga, znowu trochę poczytałem. Hmm... Artykuły, dyskusje, porady mają obecnie dwa podstawowe tematy:
Wpadając w ten rytm, notowałem pomysły na promocję strony i akwizycję reklam. A także na weryfikację jak moja strona wypada w Google. Doszedłem do wyboru tematu na podstawie szacowanej popularności artykułu - i walnąłem się mocno w czoło.
Dalszy ciąg "Ugooglowani" »Coraz trudniej znaleźć w Google sensowną informację. O przyczynach tego zjawiska ostatnio trochę pisałem. Teraz kilka słów o tym, jak próbuję sobie z tym radzić jako szary użytkownik internetu, chcący znaleźć na jakiś temat sensowne informacje, a nie jedynie wypozycjonowane sklepy.
Dalszy ciąg "Szukając igły w stogu siana" »Łażąc po sieci trafiasz na forum. Tytuł interesujący, a w środku - żywej duszy, tylko kilkanaście postów zawierających głównie linki. Albo blog z kilku-kilkunastoma wpisami, o dziwacznej treści. Albo prymitywny sklep nie wyglądający na to, by mógł kogoś zachęcić do kupna. Albo jakieś dziwne wiki nie wiadomo o czym. Albo, już na chama, blog z tekstami, z który jeden rozpoznajesz jako własny (czy też czytany już gdzieś indziej). Albo....
Nieudolne próby nastolatków? Działalność oderwanych od życia amatorów? Nie. To narzędzia pracy specjalistów od pozycjonowania stron. Strona, którą oglądasz, nie jest przeznaczona dla ludzi. Ona ma ogłupić roboty Google.
O co w tym chodzi i czemu mnie wkurza?
Dalszy ciąg "Łowcy pozycji" »Potrzebowałem ostatnio wystawić trochę zdjęć do pooglądania przez rodzinę i przy okazji zrobiłem sobie szybki przegląd serwisów photo sharing. Przeglądałem i ... zastanawiałem się nad tym, do czego właściwie służą.
Wychodzi na to, że do bardzo różnorodnych zastosowań - i że w całym tym mrowiu ofert, każdy poważniejszy serwis pozycjonuje swoją ofertę trochę inaczej.
Spróbujmy to jakoś uporządkować (a przy okazji zanotować co ciekawsze oferty).
Dalszy ciąg "Do czego służą serwisy photo-sharing..." »