Czytałem niedawno dzieciom Ali-Babę i czterdziestu zbójców Leśmiana. Książka mojego dzieciństwa, przez sentyment zabrana od rodziców i przechowana przez lata.
Słuchali jak zaczarowani.
Dalszy ciąg "Polszczyzna" »Czytałem niedawno dzieciom Ali-Babę i czterdziestu zbójców Leśmiana. Książka mojego dzieciństwa, przez sentyment zabrana od rodziców i przechowana przez lata.
Słuchali jak zaczarowani.
Dalszy ciąg "Polszczyzna" »Celem projektu jest ....., tak aby ..... uwzględniając, że .....
Uczyli mnie tego na jakimś pradawnym kursie, jeszcze w latach 90-ych. Miało być krótko (wraz z rozwinięciem najwyżej pół strony) i konkretnie. Główny cel, kilka celów pomocniczych, najważniejsze uwarunkowania.
Celem projektu jest budowa webowego interfejsu dla sklepu, tak aby klienci mogli efektywnie wyszukiwać i zamawiać towary przez internet, uwzględniając konieczność integracji z istniejącym systemem magazynowym.
Dalszy ciąg "Cel" »Uzbierało mi się ostatnio kilka drobnych zmian na Notatniku:
powiadomienia o nowych wpisach pojawiają się na niektórych mikroblogach,
zacząłem publikować linki do polecanych przeze mnie ciekawych artykułów,
pojawiła się możliwość umieszczenia reklamy AdTaily.
Szczegóły poniżej.
Dalszy ciąg "Kilka ogłoszeń" »Jak doniosło osnews (i nie tylko) Google wypuściło swoją wersję serwera NX - neatx. Prezentacja Google (PDF) akcentuje ten sam model pracy, który opisywałem w artykule o wirtualnej sesji - utrzymywanie wirtualnych desktopów na serwerach i zdalny dostęp do nich, ponadto przymierzałem się kiedyś do instalacji FreeNX (zostało mi wrażenie trudnego do opanowania bałaganu), dlatego rzecz mnie zainteresowała.
NeatX faktycznie udało mi się zainstalować dość łatwo, opis poniżej.
Zanim jednak przejdę do szczegółów, pewne sprostowanie. Google nie
zaimplementowało całości serwera NX, podstawowym elementem -
wirtualnym serwerem X11 - pozostaje nxagent
firmy NoMachine,
udostępniany w ramach jej komponentów open-source.
Neatx to reimplementacja niezbędnej otoczki - uruchamiania
procesów, zarządzania sesjami itd. Nadal też używany jest ten sam
program kliencki (darmowy ale nie open-source).
Pod koniec dwutygodniowego wyjazdu mój słodki siedmiolatek wręczył mi aparat ze słowami: tata, bateria. A na wyświetlaczu właśnie kończyła się animacja kasowania wszystkich zdjęć - faktycznie, kształtem trochę podobna do baterii.
Rozwiązanie było nietrudne ale chwili googlowania i zastanowienia wymagało, więc zanotuję.
Dalszy ciąg "Odzyskiwanie skasowanych zdjęć z aparatu cyfrowego" »