Dopiero co odświeżałem Sony PRS-600, przy okazji jednak trochę poczytałem i … zdecydowałem się odświeżyć czytnik definitywnie, przechodząc na nowszą wersję.
Sony PRS-650 jest bezpośrednim następcą Sony PRS-600. Nie jest to najnowszy czytnik Sony – najnowszym jest Sony PRS-T1 – ale z paru przyczyn stanowi dziś bezpieczniejszy zakup, przynajmniej dla mnie.
PRS-600, PRS-650, PRS-T1
PRS-650 jest nowszą generacją PRS-600. Jest to zasadniczo to samo, choć trochę ulepszone (lepsza nawigacja, ładniejsza strona główna) oprogramowanie. Calibre obsługuje go identycznie i bezproblemowo, podobnie jak na wersję 600 można wgrać PRS+ (co planuję niedługo zrobić), bardzo podobnie się go używa. Tak jak poprzednik, jest to dotykowy czytnik bez sieci, łączony z komputerem kablem USB, wewnętrznie korzystający ze specyficznej odmiany Linuksa.
PRS-T1 wprowadza dużą zmianę – ma Wi-Fi. Wizualnie jest podobny do PRS-650 ale wewnętrznie jest to zupełnie inne urządzenie, oparte na Androidzie. Prace nad jego obsługą w Calibre dopiero trwają, dostępność PRS+ dlań jest mało prawdopodobna, do tego w sieci można znaleźć sporo skarg na stabilność tego czytnika (częste zawieszanie się wymagające resetowania).
PRS-650 a PRS-600
PRS-650, choć pokrewny, jest jednak urządzeniem z zupełnie innej bajki niż PRS-600. Oferuje drastycznie lepszą jakość obrazu:
Moim zdaniem w niczym nie ustępuje jakością papierowi (a dodatkowo daje możliwość skalowania):
Całkowicie znikł też efekt lustra (widoczny min. na paru zdjęciach w artykule o pierwszym czytniku). Poniższa fotka jest zrobiona z bliska z włączoną lampą błyskową:
Główną przyczyną jest zmieniona technologia dotykowości. O ile w PRS-600 stosowana była dodatkowa dotykowa nakładka nad e-inkowym ekranem, o tyle w PRS-650 mamy czujniki podczerwieni. Efekt wizualny jest znakomity, obsługa dotykiem sprawuje się nie gorzej, choć dostrzegam pewne drobne różnice (na PRS-600 miałem skłonność do stukania paznokciem, na PRS-650 skuteczniejsze jest dotknięcie opuszkiem palca).
Do tego parę drobniejszych zmian technicznych – wbudowany dysk ma 2GB (z czego ok. 1.5GB jest wolne), czytnik jest nieco mniejszy i lżejszy (przy tej samej wielkości ekranu, zmniejszył się rozmiar obwódki), stosujemy inny kabel USB.
Zmienił się też software, jest trochę ładniej i wygodniej, min. dużo sensowniejsza jest główna strona i estetyczniejsze są menu.
Również we wszelkich indeksach i spisach intensywnie wykorzystywane są obrazki okładek książek (co zmniejsza dotkliwość – ciągle obecnego – problemu braku narodowych znaczków w spisach, który tym razem planuję rozwiązać rychłą instalacją PRS+). Ponadto czytnik obsługuje parę standardowych kolekcji (przydatne jest zwłaszcza wyróżnianie nowo wgranych książek), mamy siedem a nie pięć możliwych wielkości pisma i pojawiło się parę nowych opcji konfiguracyjnych.
Niczego istotnego nie zepsuto, może poza nieco mniej poręczną formą
przechodzenia do strony o zadanym numerze (zamiast Options → Go To
Page → …
jest Options → Go To → Page → …
) oraz do spisu treści
(podobnie, zamiast Options → Table of Contents → …
jest Options
→ Go To → Table of Contents → …
). Najważniejsze interakcje (zmiana
strony, zaznaczanie cytatów, robienie notatek, skalowanie) odbywają
się tak samo. Zmienił się kierunek gestu zmieniającego stronę
(pociągnięcie w prawo cofa wstecz zamiast iść do przodu) ale można to
przestawić w preferencjach.
Alternatywa – Kobo Touch
Ciekawą alternatywą dla czytników Sony może być Kobo Touch – także dotykowy czytnik zorientowany na EPUBy, rozsądnie wyceniany, obsługujący wi-fi i z często aktualizowanym oprogramowaniem (przy czym aktualizacje nieraz wprowadzają znaczące nowe funkcje). Poważnie się kiedyś nad nim zastanawiałem ale odstraszyła mnie informacja, że nie obsługuje on notatek i cytatów.
Tymczasem, kilka dni temu sytuacja uległa zmianie, pojawiła się aktualizacja oprogramowania Kobo obsługująca notatki.
Niestety, w tej chwili chyba nikt w Polsce tego czytnika nie sprzedaje a i zakup zza granicy stanowi problem (sklepy albo nie obsługują wysyłki do Polski, albo mają bardzo wysokie koszty dostawy). Niemniej, warto go mieć na oku.
Uzupełnienie - instalacja PRS+
Instalacja PRS+ na PRS-650 przebiegła bez żadnych problemów i zajęła
mi tylko kilka minut. Podpiąłem czytnik do Windows, uruchomiłem
PRS-650_Updater_1.0.00.14080.exe
(instalator bazowego firmware)
i … tu nastąpiła największa trudność.
Kliknąłem sugerowany link, pobrałem oficjalną aktualizację Sony, zainstalowałem ją:
Proces był dość powolny, trwał kilka minut. Czytnik wyświetlał w tym czasie pasek postępu, więc z grubsza wiedziałem na czy stoję.
Po zakończeniu się update Sony uruchomiłem ponownie
PRS-650_Updater_1.0.00.14080.exe
. Działał przez raptem parę sekund
(nie zdążyłem zrobić zrzutu ekranu). Zakończył następującą informacją:
Czytnik faktycznie się restartował. Poczekałem aż się uspokoił, rozpakowałem
update.zip
na czytnik (tak by katalog PRSPInstaller
znalazł się w głównym
katalogu czytnika). Po restarcie czytnika PRS+ działało.
Efekty są na pierwszy rzut oka mniej spektakularne (tylko w dolnej
części ekranu pojawiają się ikonki Browse Folders
, Book History
oraz More
zamiast
Periodicals
, Collections
i All Notes
– co zresztą można sobie zrekonfigurować w ustawieniach) ale wewnętrznie
jest ta sama funkcjonalność. W szczególności, polskie znaczki w (nieostylowanych) epubach włącza się
dokładnie tak samo, jak w PRS-600 (More → PRS+ Settings → Book viewer → User EPUB Style → FontsAsInLRF.css
).