W komentarzu pod artykułem o Carcassonne Anka poleciła grę SET. Przed wakacjami udało mi się ją kupić i ... faktycznie, zabawa przednia, dlatego zdecydowałem się ją opisać.
Co jest w pudełku
Zawartość pudełka w zestawieniu z ceną (ok. 40 zł) nieco rozczarowuje. SET jest po prostu talią 81 kart (zresztą, nieprzesadnie starannie wykonanych, ot - jakość kioskowej talii do brydża).
Karty są nietypowe, zawierają kolorowe elementy. Każda jest inna, różniąc się kształtem (romb, owal lub falka), kolorem (czerwony, zielony lub fioletowy), wypełnieniem (pełna, pusta lub zakreskowana) i wreszcie ilością (jeden, dwa lub trzy elementy). Łącznie daje to 3 * 3 * 3 * 3 = 81 możliwych kombinacji, stąd 81 kart.
Treść gry
Treścią gry jest wpatrywanie się w rozłożone na stole karty w poszukiwaniu setów (przepraszam za anglicyzm ale nie mam pomysłu na trafne tłumaczenie). Set to taki zbiór trzech kart, że:
- wszystkie karty są tego samego koloru, albo każda innego,
- wszystkie trzy zawierają ten sam kształt, albo każda zawiera inny,
- wszystkie trzy mają ten sam rodzaj wypełnienia, albo każda ma inny,
- na każdej jest tyle samo elementów albo na każdej jest inna ich ilość.
Ot, na przykład poniższy układ
jest setem bo:
- wszystkie karty są fioletowe,
- na każdej jest inny kształt (odpowiednio - owal, falka i romb),
- wszystkie mają ten sam rodzaj wypełnienia (są pełne),
- na każdej jest inna liczba elementów (jeden, dwa i trzy).
W czasie gry setów szukamy wśród dwunastu wyłożonych kart.
Powyższa pozycja jest łatwa i proponuję znalezienie wśród tych kart seta jako ćwiczenie. Rozwiązanie jest tutaj.
Przebieg gry
Jedna z osób tasuje karty - jak karty do brydża czy remika - po czym wykłada dwanaście odkrytych kart na stół (w dowolny sposób, byle wszystkie były dobrze widoczne, my zwykle kładziemy trzy rządki po cztery karty).
W razie potrzeby: rozwiązanie.
Wszyscy gracze przyglądają się kartom, kto pierwszy zauważy pożądany układ, mówi (hmm, częściej krzyczy) "Set!" a następnie wskazuje, które trzy karty ma na myśli. Jeśli faktycznie jest to poprawny set, zabiera te trzy karty i dostaje punkt (my po prostu układamy takie karty jak lewe w brydżu). Jeśli wskazane trzy karty setem nie są, zgłaszający się punkt traci (my zabieramy mu jedną z dawniej zdobytych lew i odkładamy do pudełka) i dalej oglądane są te same karty.
Set należy wskazać od razu, bez zastanawiania (nie można blefować licząc na znalezienie kombinacji już po zgłoszeniu się). Reguły gry formalnie nie definiują co znaczy od razu, w praktyce nie mieliśmy tu dotychczas trudności.
Po zabraniu znalezionego seta rozdający uzupełnia stół (tj. dokłada z zakrytego stosiku trzy następne karty) i znowu szukamy. I tak dalej, i tak dalej, aż do wyczerpania się kart. Po wyczerpaniu talonu szukamy w ostatniej dwunastce, a nawet dziewiątce. Gra kończy się, gdy wszyscy gracze potwierdzą, że w pozostałej na stole resztce seta już nie ma, a dołożyć nie ma już czego.
W trakcie gry może się zdarzyć, że seta nikt nie potrafi znaleźć - czy to dlatego, że go naprawdę nie ma (co jest możliwe acz rzadkie, prawdopodobieństwo rzędu paru promili), czy w efekcie zbiorowej ślepoty.
Ja tu seta nie widzę, przynajmniej w trakcie pisania artykułu.
Po potwierdzeniu, że nikt już nie szuka, rozdający dorzuca trzy dodatkowe karty (tak, że leży ich piętnaście) i gracze szukają w powiększonej puli. Obowiązuje tu jednak specjalna zasada: gdy w w takiej sytuacji ktoś znajdzie set, nie należy po jego zabraniu dokładać nowych kart (zostaje pozostała dwunastka).
I to już wszystko. Wygrywa ten z graczy, który zgromadził najwięcej punktów (lew).
W ile osób
Według instrukcji grać może od 2 do 8 osób. To prawda ale przy większej liczbie uczestników słabszy gracz ma naprawdę duże problemy ze znalezieniem jakiejkolwiek kombinacji, zawsze zostaje przez kogoś wyprzedzony, jest to przykre i dla takiej osoby i dla widzących jej zniechęcenie rywali. Dlatego, o ile siły nie są bardzo wyrównane, przyjemniej grać w 2-4 osoby.
Z drugiej strony, moja córka chętnie bawi się grą sama, traktując ją jako swoistego pasjansa.
Dodam jeszcze, że w razie potrzeby ktoś może przyłączyć się lub odejść w trakcie gry, nie sprawia to żadnych problemów (poza koniecznością patrzenia z pewnym dystansem na końcowy wynik).
Set w praktyce
Set jest, jak widać, grą na spostrzegawczość i szybkie kojarzenie wzorców. Mimo pozornej prostoty jest zaskakująco wciągający i ... nie nudzi się (a przynajmniej mi się przez parę miesięcy regularnego używania nie znudził).
Jedno rozdanie zajmuje nam (po nabraniu wprawy) ok. 15-20 minut.
Grać można niemal wszędzie, wystarczy kawałek stolika czy koca na rozłożenie 12 kart. Talia kart waży niewiele, można ją bez trudu wrzucić do plecaka.
Układy kart bywają łatwe i trudne. Zdarza się, że ktoś krzyczy "Set!" jeszcze zanim rozdający wyłoży ostatnią kartę, ale bywa też, że gapimy się kilka minut. Zależy to - moim zdaniem - nie tylko od obiektywnej trudności danej sytuacji (wiadomo, że układ 1-2-3 czerwone pełne owale łatwiej znaleźć niż kombinację, w której wszystkie cechy się różnią) ale też rozmieszczenia kart na stole (set łatwiej zauważyć, gdy jego elementy sąsiadują ze sobą) a nawet historii rozgrywki (po kilku turach wymagających znajdowania trudnych kombinacji bywa, że dłuższą chwilę zajmuje zauważenie trywialnej).
Zasady nie sprawiają większych problemów. Jedyna kłopotliwa sytuacja ma miejsce, gdy dwie osoby zgłoszą Set równocześnie. W rodzinnych rozgrywkach zwykle daję wtedy pierwszeństwo osobie, której w danej partii słabiej idzie.
Mam mieszane odczucia co do położenia rozdającego. Z jednej strony jest mu trudniej (dokładanie kart absorbuje a inni gracze mogą od razu się zastanawiać) z drugiej - może wybrać moment, w którym zacznie odkrywać karty (i spróbować się wcześniej skoncentrować). Eksperymentowaliśmy trochę z konwencją kto wziął lewę, ten dokłada ale wprowadza ona niepotrzebne zamieszanie. W każdym razie, nim rozdający uzupełni karty, musi dać wszystkim graczom szansę upewnienia się, że wskazany wcześniej set jest poprawny.
Może jeszcze jedno: mój poziom gry bardzo wyraźnie zależy od porządnego przespania nocy.
Gra z dziećmi
Dzieciakom gra się podoba, reguły chwytają bardzo szybko (sprawdzone i na moich, i na dzieciach kolegi) i chętnie grają zarówno z dorosłymi, jak między sobą (co jednak wymaga pewnego nadzoru, zwłaszcza przy ustalaniu kto pierwszy się zgłosił i łagodzeniu rozczarowań, gdy ktoś wskazał błędny układ).
Rywalizacja dorośli-dzieci też nie stanowi problemu. Ze starszymi dzieciakami (10 i 9 lat) od samego początku gram na całkowicie równych prawach, dziś córka - o ile w pełni skupi się na grze - wygrywa ze mną dwie partie na trzy.
Pięciolatek także od początku grą się interesował ale był zbyt wolny i nie od razu dobrze zrozumiał reguły. Bardzo mu pomogła gra z handicapem czasowym: grałem z nim sam na sam dając mu trochę czasu na swobodne zastanowienie (i ewentualne zgłoszenie seta) zanim sam się odezwałem. Po paru takich treningach w pełni opanował zasady, po parunastu (część ze mną, cześć z siostrą) osiągnął poziom pozwalający mu uczestniczyć w rodzinnych rozgrywkach na normalnych prawach.