W Krainie Szczęśliwych Projektów wróżka Marketingalia szepce menedżerom do ucha bajkę o cudownych narzędziach. O IDE, frameworkach, generatorach aplikacji albo językach programowania które pozwolą byle durniowi sprawnie pisać formatki, raporty czy ekrany, dopilnują, by nie robił błędów i pozwolą mu tworzyć to wszystko w deterministycznym czasie. A słuchacze - utrudzeni codzienną walką z opóźnieniami, wciąż nowymi trudnościami, chaosem w terminarzu, krnąbrnymi pracownikami - chciwie nadstawiają ucha.
Dalszy ciąg "Bajka o programującym durniu" »Bajka o programującym durniu II - erudyci i praktycy
Bajka o programującym durniu miała być przede wszystkim o technicznych mitach. Rozpisałem się jednak o ludziach - i dzisiaj jeszcze trochę o nich. A dokładniej - o dwóch postawach przyjmowanych przy programowaniu. Nie zawsze tak skrajnych, jak opisuję niżej - ale wyrazistych.
Zacznijmy jednak od anegdotki.
Dalszy ciąg "Bajka o programującym durniu II - erudyci i praktycy" »Bajka o programującym durniu III - procesy
Sposób, który wygląda na idealne rozwiązanie problemu programującego durnia. Zaplanować, opisać, udokumentować, przeszkolić. Analizę robimy tak, projekt techniczny siak, kod piszemy owak, testy według formalnego planu w iluś tam etapach, release według checklisty. Wszędzie oczywiście szczegółowe zalecenia - od spisu dokumentów i raportów po 9432 szczegółowe zalecenia co do formy kodu.
Będzie wiadomo co i jak trzeba robić, to każdy będzie mógł te operacje wykonywać.
Dalszy ciąg "Bajka o programującym durniu III - procesy" »Bajka o programującym durniu IV - sprawdzona technologia
Bajkę o programującym durniu zacząłem od marzeń o cudownej zmianie. Dziś kilka słów o zmiany unikaniu.
Dalszy ciąg "Bajka o programującym durniu IV - sprawdzona technologia" »