Grywam trochę w szachy korespondencyjne (żaden tam poważny poziom, zwykła zabawa – całkiem ciekawa zresztą). Przy tej okazji, wypracowałem sobie pewną – bardzo prostą – technikę, która przydaje się i przy programowaniu.
Nazywam ją prześpij to.
Szachy
Przy szachach wygląda to tak: zastanawiam się nad ruchem do zrobienia, analizuję jakieś warianty, dochodzę do ostatecznej decyzji. Powiedzmy – d4–d5. Następnie nie robię tego ruchu, tylko zapisuję go sobie (czasem wraz z krótkim komentarzem czy wariantem). I zostawiam. Wracam do partii na drugi dzień, jeszcze raz się przyglądam pozycji (już dość szybko) i dopiero wtedy faktycznie wykonuję posunięcie. Nie dotyczy to wyłącznie krytycznych pozycji, także sytuacji (przynajmniej pozornie) oczywistych.
Niejeden raz owego drugiego dnia byłem zadziwiony swoją własną ślepotą – przecież stracę jakość albo przecież mam silny atak, który przegapiłem albo chociaż a co jeśli on po prostu zagra O-O, w ogóle tego nie analizowałem.
Nie stosuję tego stale (szachy to tylko zabawa i nie zawsze mi się chce podchodzić do nich poważnie), ale gdy robiłem to w zdyscyplinowany sposób, zarobiłem ponad sto punktów rankingowych.
Co ciekawe: podobny pomysł przejścia przez kilka partii, zanotowania w każdej z nich planowanego ruchu, po czym powrotu od razu do pierwszej z nich – działa znacznie słabiej. Wpadam w dokładnie ten sam tok myślenia, co chwilę wcześniej – trochę, jak gdyby mózg odtwarzał poprzedni kontekst. Potrzebna jest choć jedna przespana noc.
Jedna jest chyba optymalna. Wracając po kilku dniach już niemal nic nie pamiętam i muszę zaczynać od początku.
Informatyka
Ta sama metoda działa w informatyce. Na bardzo różnych poziomach, od szybkiego przepatrzenia zrobionej wczoraj poprawki błędu (choćby przez pozostawienie gotowej poprawki do scommitowania albo otagowania na jutro rano), po odkładanie na następny dzień finalizacji ważnej decyzji projektowej.
W szczególności, nieraz proszę byśmy zastanowili się nad czymś do jutra nie dlatego, że mam zamiar kontemplować problem przez cały wieczór, ale po to, by spojrzeć nań jeszcze raz ze świeżą głową. Działa.
Przy spotkaniach projektowych dodatkową korzyścią jest tu pewne odklejenie – siebie i innych – od uprzednio zajmowanych stanowisk. W trakcie dyskusji, zwłaszcza gdy zarysowują się konkretne sprzeczne stanowiska, mamy skłonność do zamarzania w swoich poglądach. Przełożenie decyzji na następny dzień pozwala opaść emocjom i daje szansę spojrzeć obiektywniej.
Przespanie pomaga też przy pisaniu dokumentów – które wolę sczytywać nazajutrz, a nie zaraz po napisaniu. Ba – nawet na blogu lepiej wychodzą mi artykuły, które poczekały jako draft na przegląd i publikację.