Zrobiłem parę tygodni temu upgrade do 11.10 i próbuję się przyzwyczaić do Unity.
Przywykłem do uruchamiania programów przez Win i fragment nazwy (w sumie jest to rozwiązanie bardzo podobne do Synapse czy Gnome-Do, acz trochę mniej funkcjonalne i przesadnie przeładowane graficznie, w porównaniu ze zwykłym menu – postęp). Znalazłem parę kluczowych apletów/pluginów/whatever do umieszczenia w górnym panelu (choćby monitor zasobów). Udało mi się odtworzyć parę ważnych skrótów klawiszowych Compiza.
Problem KeepassX, który po minimalizacji do panelu wchodził w stan, w którym jego ikonkę widać ale programu nijak nie da się odtworzyć rozwiązałem wyłączając tę formę minimalizacji w jego preferencjach (tak, prace nad obsługą indicators w Qt podobno już się zaczęły…). W ogóle zresztą nauczyłem się unikać przycisku minimalizacji okna (wyrafinowana idea w myśl której potem z Dasha czasem odzyskuję zminimalizowane okno a czasem dostaję nową kopię nijak do mnie nie przemawia). Nauczyłem się że zamiast dwóch okien Firefoksa (z których wcześniej czy później jedno zniknie z Alt-Taba i innych form przełączania między programami) lepiej otworzyć jedno Firefoxa a jedno Chrome, zamiast otwierać kilka okien Emacsa lepiej jedno podzielić na kilka części a parę terminali też można uzyskać odpalając terminatora, gnome-terminal a na doczepkę tildę (która szczęśliwie nadal działa). Irytuje mnie to wszystko ale jakoś z tym żyję.
Coraz trudniej jednak jest mi żyć z praktyczną likwidacją wirtualnych desktopów. Nie rozumiem co się tu dzieje ale w praktyce nie jestem w stanie rozrzucić okienek i sensownie z nich korzystać.
Klasyczny przykład: mam trochę okienek, w tym przeglądarkę i Emacsa na pierwszym desktopie:
Stwierdzam, że jest tu ciasno i przeglądarkę wolałbym mieć gdzieś indziej. Klikam zatem Win-E (expo) i ciągnę myszą Firefoksa na trzeci desktop:
Cóż za niespodzianka: Compiz/Unity uznają, że na pewno chciałem zrobić coś innego i na trzeci desktop wędrują … wszystkie widoczne okna z pierwszego (tu akurat dwa ale potrafi tak przelecieć i więcej naraz):
Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Gdy teraz dwuklikam pierwszy desktop by na niego przejść, odnajduję tam … przesunięte rzekomo okna (poniższy screenshot z expo zrobionego bezpośrednio potem):
Zabawa ma i dalsze odmiany, zdarzało mi się nawet że ciągnięcie okna w Expo owocowało ściągnięciem w jedno miejsce okienek z paru różnch desktopów.
Trochę lepiej działa kontekstowa opcja (Send to Workspace …) na pasku tytułowym ale i tu nie jest całkiem słodko. Przy późniejszym przełączaniu się między oknami (czy to via Alt-Tab, czy to via Expo) okna potrafią wędrować w niejasny sposób (czasem trafię na inny desktop na którym dane okno było, czasem ono trafi na mój bieżący, czasem trafi nań z towarzyszami). A już zachowanie okienek zminimalizowanych wydaje się nie podlegać absolutnie żadnym regułom (no ale minimalizacja jest niebezpieczna i z innych względów, więc staram się jej unikać).
Efekty nie występują absolutnie zawsze, mają jakiś związek z rozmiarem i rozmieszczeniem okien ale w praktyce rujnują całe doświadczenie wirtualnych desktopów.
Na komputerach do poważniejszej pracy trzymam 10.04 i będę trzymał do ostatka. Po dodaniu Synapse czy Gnome Do, ewentualnej wymianie domyślnego menu na MintMenu lub GnoMenu i podpieszczeniu konfiguracji Compiza jest to naprawdę bardzo wygodny desktop do pracy. Komu to przeszkadzało…