Parę miesięcy temu pisałem o RSS, dziś o jeszcze bardziej powszechnym elemencie przeglądania sieci - zakładkach. A dokładniej: o dwóch usługach, które pomogły mi znacznie efektywniej z nich korzystać.
Pierwsza reprezentuje klasyczny model - pozwala zapamiętywać, opisywać, organizować i wyszukiwać linki do znajdowanych w sieci wartościowych treści. Druga jest zwrócona w przyszłość, pozwala zapanować nad rzeczami, których jeszcze nie miałem czasu przeczytać - ale chciałbym to kiedyś zrobić.
Kolekcjonowanie
Rys historyczny
Używałem natywnych zakładek wbudowanych w różne wersje Netscape, Mozilli, Firefoksa i Konquerora (w krótszych okresach także paru innych przeglądarek, min. Galeona i Opery). Gdy zacząłem czuć potrzebę synchronizacji między kilku komputerami, najpierw korzystałem z samodzielnie hostowanego SiteBara, później przesiadłem się na Google Bookmarks (próbując paru dodatków, z których najlepiej wyglądał niemal przezroczyście zintegrowany z przeglądarką GMarks). Wszystko to zasadniczo działało ale ...
... ale w każdym wypadku moje zakładki stanowiły coraz większy śmietnik.
Wielokrotnie powtarzany cykl:
-
Ambitne plany utrzymywania porządku, zakładanie przemyślanych wielopoziomowych struktur folderów, godziny spędzane na robieniu porządków.
-
(przez parę tygodni) Zdyscyplinowane przebijanie się przez kontrolki wyboru folderu przy każdym tworzeniu zakładki.
-
Narastająca irytacja złożonością tego procesu zakończona machnięciem ręką.
-
(przez parę miesięcy) Wrzucanie wszystkich zakładek do jednego domyślnego folderu.
-
Narastająca irytacja niemożnością znalezienia czegokolwiek.
-
GOTO 1
Delicious
Serwisem, który rozwiązał mi powyższą pętlę, jest Delicious.
Gdy jest opisywany, często akcentowane są głównie jego funkcje społecznościowe: dzielenie się odkryciami, śledzenie zakładek znajomych, promowanie wartościowych treści. Ja większość tej funkcjonalności całkowicie ignoruję. Liczy się co innego.
Delicious świetnie obsługuje dodawanie nowej zakładki i bardzo dobrze wyszukiwanie potrzebnych treści wśród zapisanych zakładek. Dwie kluczowe funkcje - te, które naprawdę się liczą.
Dodawanie zakładek
W klasycznym modelu zakładek, każde dodanie nowej zakładki sprawiało mi podwójny ból: fizyczny, powodowany przez konieczność przeklikiwania się przez hierarchię folderów i mentalny, związany z potrzebą wymyślenia, który właściwie folder będzie odpowiedni.
Delicious to bardzo ergonomiczne, nie stawiające oporu okienko - Ctrl-D, następnie dwa-trzy kliknięcia albo wpisanie parunastu liter, Enter - i już. Przy wpisywaniu z klawiatury na doczepkę mamy nieinwazyjny system dopełniania.
Co bodaj jeszcze ważniejsze, likwidowany jest ból mentalny. Jeśli dana strona była już przez innych użytkowników bookmarkowana, serwis podsuwa najpopularniejsze wśród nich etykiety. Podsuwa też te z moich etykiet, które wydają się powiązane tematycznie. Efekt: zamiast wymyślać, jak sklasyfikować stronę, po prostu wybieram najtrafniejsze z podpowiedzi, czasem coś do nich dodając:
(na obrazku przykład, co zaproponował dla jednego z moich starszych artykułów).
Zabawny aspekt sytuacji - czasami podpowiadane znaczniki uświadamiają
mi cechę danej strony, z której sobie nie zdawałem sprawy.
Ot, gdy
przy okazji czytania o rozproszonych systemach plików bookmarkowałem
stronę o Tahoe, wśród proponowanych
tagów pojawiły się python
i twisted
, informując mnie, że
rozwiązanie zostało zaimplementowane w lubianym przeze mnie
frameworku.
Niedogodność techniczna: nazwy tagów nie mogą zawierać spacji. Ludzie rozwiązują to różnie, stąd np. przy bookmarkowaniu popularnej strony o zarządzaniu projektami dostanę wśród sugestii i project-management i projectmanagement i project i management. Warto sobie ustalić swoją preferowaną konwencję.
Etykiety zamiast folderów
Etykiety, znaczniki, ... Tak - Delicious opiera się o tagi, a nie o hierarchiczną strukturę.
Prawdę mówiąc - miałem opory, po wielu latach budowania drzew
przestawienie się wymagało trochę wysiłku (w takim GMailu ciągle mam
znaczniki takie jak Hobby/Szachy
czy Projekty/WatchBot
). Ale
akurat przy zakładkach znaczniki sprawdzają się świetnie. Wymyślenie
kilku słów opisujących daną stronę jest znacznie prostsze od
planowania hierarchii, zarazem to te słowa przychodzą mi do głowy, gdy
chcę odszukać zapisane zakładki.
Wskazówka: lepiej dać za dużo etykiet niż za mało. Zaczynając miałem
tendencję do używania 1-2 etykiet, często w formie wyrażeń
(szachy-korespondencyjne-online
). Teraz daję co najmniej 5-6 słów
opisujących różne cechy linka, niekoniecznie dlań unikalne (szachy
,
serwer
, korespondencyjne
, szachy-960
, warianty
, XFCC
,
schemingmind
).
Szukanie
Obsługa szukania zakładek szczególnie udanie zrobiona jest w dodatku do Firefoksa.
Wpisuję wyraz albo jego fragment. W górnym panelu dostaję wszystkie pasujące nazwą tagi. W dolnym zarówno strony, których nazwa zawiera wpisane słowo, jak strony opatrzone znalezionymi tagami.
Szczególnie udany jest swoisty drill-down. Klikając nazwę znalezionego tagu widzę w formie poddrzewa inne tagi, które nadawałem wraz z tym głównym. Wybierając któryś z nich ograniczam znaleziska do linków opatrzonych obydwoma tagami (tym z głównego poziomu i tym wybranym niżej).
Bardzo szybka i ergonomiczna metoda lokalizowania linków. O ile tylko tagowałem w miarę obficie, niemal dowolne skojarzenie z potrzebną treścią pozwala dwoma kliknięciami zawężyć wyszukiwanie do potrzebnej mi strony.
Jeśli poszukiwanie w moich własnych zakładkach nic nie dało, można je naturalnie poszerzyć do szukania po całej bazie Delicious. Całkiem użyteczny mechanizm pozwalający czasem odkryć coś nowego.
Interfejs
Delicious udostępnia wspominany już wyżej dodatek do Firefoksa Można go używać (przy niektórych zaawansowanych funkcjach - trzeba) jako aplikacji webowej. Są wreszcie bookmarklety.
W mojej ocenie bookmarklet dodawania zakładki (testowałem go trochę z Chrome i Opery) jest niemal równie wygodny, jak okienko dodatku do Firefoksa. Jedynym ograniczeniem są trudności z podpięciem skrótu klawiszowego do samego uruchomienia bookmarkleta.
Gorzej wypada wyszukiwanie, tu mamy co prawda ładną chmurkę tagów ale webowy interfejs jest znacznie mniej wygodny od wersji z dodatku.
Kopia zapasowa
Zapisane na Delicious bookmarki można sobie eksportować i archiwizować (historia utraty danych przez inny serwis tego typu - Magnolię - motywuje do stosowania takich zabezpieczeń).
Najprostszą metodą jest użycie standardowego formularza eksportu, zapisującego plik .html.
Innych skryptów eksportujących czy synchronizujących jest sporo - Delicious ma otwarte API i nietrudno takie narzędzie napisać (zresztą, nie tylko takie - dla wielu popularnych języków programowania istnieją gotowe rozbudowane biblioteki klienckie do Delicious).
Ja jakiś czas temu - szukając czegoś, co mógłbym odpalać automatycznie - wypróbowałem wybrany na chybił trafił delbackup. Działa.
Instalacja (zakładając zainstalowanego perla z podstawowymi modułami):
$ cpan Net::Delicious::Simple
Konfiguracja: tworzymy plik .delicious
(w jakimś-tam katalogu) o treści:
user: TuUserName
pswd: TuHasłoZDelicious
Uruchamianie:
$ cd katalog/ktory/zawiera/powyzszy/plik
$ /usr/local/bin/delbackup -y > zakladki.yml
(dokładam do tego jeszcze commitowanie zakladki.yml
, całość sobie
chodzi w cronie uruchamiając się raz na parę dni).
Aha: tworzę plik YAML bo wiem że w razie potrzeby będę umiał go sobie bez trudu sparsować i skonwertować na cokolwiek będzie mi potrzebne.
Porządki
Potrzeba robienia porządków jest znacznie mniej odczuwalna. Nadałem kiedyś długi, nieporęczny tag? Niech sobie leży, nie przeszkadza mi, listy tagów jako takiej właściwie nigdy nie przeglądam. Jakaś strona mogłaby być lepiej otagowana? Poprawiam ad hoc: ten sam skrót klawiszowy Ctrl-D, który zwykle zapamiętuje zakładkę, użyty na stronie już zabookmarkowanej przywołuje aktualne tagi i pozwala je poprawić.
Webowy interfejs pozwala na operacje typu zmiana nazwy tagu, nie jest to jednak szczególnie poręczne i korzystam z tej funkcji rzadko.
Poloniki
Interfejs Delicious jest anglojęzyczny ale na tyle prosty, że minimalna znajomość angielskiego powinna wystarczyć.
Trochę istotniejszym problemem dla Polaka jest zdecydowanie, jakiego
języka używać w tagach - powiedzmy, chess
czy szachy
? Nie jestem
tu w pełni konsekwentny, najczęściej dostosowuję się do języka strony,
czasem mieszam oba języki. Sugestie są w większości angielskie (ale to
efekt bookmarkowania przeze mnie głównie anglojęzycznych stron).
Więcej?
Delicious na opisanej tu funkcjonalności się nie kończy. Jest trochę funkcji społecznościowych (znajomi, grupy itd), są zabawki dla blogerów (link/tag-rolle, wsparcie do robienia postów typu ciekawe strony które ostatnio znalazłem), jest możliwość grupowania tagów w pakiety (bundle), jest prezentacja najciekawszych linków na głównej stronie.
Uznałem to wszystko za niezbyt dla mnie istotne, ale komuś może się przydać. Inna sprawa, że do odkrywania i promowania treści lepszym narzędziem wydaje się być StumbleUpon.
Lista lektur
Drugie z ważnych okołobookmarkowych narzędzi wspomaga tworzenie listy lektur - listy rzeczy, które chcę przeczytać.
Tutaj moje dawniejsze próby oscylowały pomiędzy otwieraniem kilkudziesięciu tabów w Firefoksie - z nadzieją, że w końcu przejrzę wszystkie otwarte artykuły - a robieniem folderów zakładek typu ToDo czy DoPrzeczytania. Ani jedno ani drugie nie działało.
ReadItLater
Pomogło ReadItLater. Niesłychanie prosty serwis ale z świetnie trafionym pomysłem. Mamy tu właściwie tylko utrzymywanie (synchronizowanej między różnymi maszynami) listy linków i kilka niewielkich ikonek - ale serwis ma to coś, dzięki czemu bardzo wygodnie się go używa.
Zapis
Otworzyłem jakąś stronę, jest wartościowa i chciałbym kiedyś ją przeczytać ale teraz nie mam czasu? Po prostu klikam ikonkę ReadItLater w pasku adresu.
Ikonka zmienia wygląd potwierdzając status strony.
Czytam artykuł którego autor rekomenduje parę linków na zewnątrz, jestem zaciekawiony ale nie chcę przerywać bieżącej lektury? Klikam ikonkę w dolnym pasku, przełączając przeglądarkę w tryb rejestracji linków
od tej chwili każdy kliknięty link zapisuje się do przeczytania później.
Przeglądam RSS w Google Readerze i widzę artykuł wart uwagi, na który
jednak teraz nie mam czasu? Klikam ptaszek ReadItLater (albo naciskam
literkę I
).
I tyle. Łatwo miło i przyjemnie zapamiętuję sobie rzeczy do przejrzenia w przyszłości.
Warto też dodać, że jeśli trafię w jakikolwiek sposób na stronę, która leży na liście lektur, jej status jest jasno widoczny (prezentowany jest czerwony ptaszek - dotyczy to tak paska narzędzi, jak listy artykułów w Readerze).
Czytanie
W drugą stronę jeszcze prościej. Klikam w ikonkę ReadItLater na toolbarze i otwiera mi się jedna ze stron do przeczytania. Czytam, klikam znowu, dostaję następną. Otworzyło mi się coś, na co teraz nie mam ochoty? Po prostu odklikuję symbol do przeczytania ponownie (pracuję w trybie, w którym dodatek czyści tę flagę w momencie otwarcia strony) i klikam ikonkę, by dostać coś innego.
Bardzo skuteczny wypełniacz krótkich chwil przy komputerze, pijąc kawę czy jedząc kolację mogę przeczytać coś wartościowego zamiast pałętać się po portalach.
Można też otworzyć dropdown lub sidebar z pełną listą, poprzeglądać ją i wybrać coś explicite - ale z tego niemal nie korzystam.
Wolumen
Wszystko fajnie, ale przecież to w prosty sposób prowadzi do setek czy tysięcy rzeczy do przeczytania. Brr, jeszcze jedna lista zaległości.
Zaczynałem trochę mieć takie poczucie - widok informacji, że link dodałem 117 dni temu i patrzę na pierwszą z 60 stron mojej listy był trochę zniechęcający. Rozwiązanie okazało się jednak proste.
Przestawiłem dodatek w tryb losowy.
Ilekroć proszę o stronę do przeczytania, ReadItLater wrzuca mi coś losowo wybranego z całej listy.
Ma to kilka fajnych konsekwencji. Po pierwsze, znika poczucie zaległości - każda strona ma jakąś szansę być wylosowaną, a to, ile ostatecznie przeczytam, po prostu reguluje się samo, zależnie od spędzanego na lekturze czasu. Po drugie, unikam bloków tematycznych (zaznaczając rzeczy do przeczytania bardzo często wrzucam ileś-tam linków na ten sam lub zbliżony temat, przy czytaniu sekwencyjnym dostawałbym je kolejno). Po trzecie jeśli wylosowana strona w tej chwili mi nie odpowiada, po kliknięciu prośby o kolejną dostaję coś znacząco innego.
Problemy
ReadItLater nienajlepiej radzi sobie gdy zapisany link jest linkiem do PDF (czy czegokolwiek innego otwieranego poza przeglądarką) albo gdy w trakcie jego otwierania nastąpi redirect.
Problem dotyczy tylko trybu pracy, w którym linki nie są automatycznie flagowane jako przeczytane przy otwieraniu strony. Przy takim używaniu trzeba po przeczytaniu tekstu oznaczyć go jako przeczytany. Tymczasem PDF się otwiera poza przeglądarką a przekierowana strona ma nowy, inny URL - w obu wypadkach nie ma jak i gdzie wyczyścić czerwonego ptaszka.
Rozwiązania są dwa: pracować w trybie w którym dodatek automatycznie oznacza każdą otwartą stronę jako przeczytaną albo otwierać listę lektur w panelu bocznym i tam odklikiwać przeczytane elementy.
Backup
Backup danych ... nie jest potrzebny. ReadItLater zapisuje listę rzeczy do przeczytania jako dedykowany folder zakładek w przeglądarce (domyślnie - folder o nazwie ReadItLater), regularnie synchronizując tę listę z danymi na serwerze. Każdy z moich Firefoksów ma więc własną kopię. Dla pełnego bezpieczeństwa można od czasu do czasu ją wyeksportować.
Poza Firefoksem
ReadItLater zaistniało najpierw jako dodatek do Firefoksa. Od niedawna ma bardzo poręczne bookmarklety dla innych przeglądarek. W szczególności, wrzucenie czytanej strony na listę rzeczy do przeczytania jest równie wygodne jak w przeglądarce Mozilli.
Uwagi końcowe
Pomysł organizowania zakładek w oparciu o tagi nie jest już domeną Delicious. Robi to także parę innych serwisów, ba - mechanizmy tagowania i wyszukiwania po tagach zaczynają się pojawiać w ramach funkcji samych przeglądarek. Zacząłem używać Delicious jakiś czas temu i pozostaję mu wierny, ale promuję bardziej model pracy, niż akurat koniecznie ten serwis. Także ReadItLater doczekało się już zbliżonych funkcjonalnie klonów.
Popularyzuje się też idea zastępowania zakładek notatkami - tj. zarzucenia tradycyjnych bookmarków na rzecz klipowania fragmentów artykułów przy pomocy Evernote, Zotero, Clipmarks, OneNote czy innego podobnego narzędzia (obrodziło nimi ostatnio obficie). Dla mnie to jednak nie to samo, zakładki i notatki traktuję jako usługi komplementarne, a nie konkurencyjne. Zdefiniowanie czy wyszukanie zakładki to ciągle znacząco lżejsze operacje niż tworzenie i przeszukiwanie notatek.