Dwa piny do komórki (mój i żony). Trzy kody do domofonu (nasz i dziadków). Trzy piny do kart płatniczych. Kod do zamku szyfrowego u teściów. Kod do autoalarmu. Hasła do kilku telefonicznych biur obsługi. Do kłódki w piwnicy. Do schowka. Do zapięcia od roweru. Do walizki nawet. A jeszcze numer rachunku bankowego, ponad dwadzieścia ważnych telefonów, kilkanaście numerów domów i mieszkań, NIP, PESEL, REGON, numer dowodu, daty urodzenia dzieci i krewnych.... Wszystko to powinienem stale pamiętać, w przypadku kodów - broń Boże, nie zapisywać, a do tego regularnie zmieniać. No i nie zapominać.
Pod koniec XIX wieku ekscytowano się wynajdywanymi po dalekich guberniach geniuszami potrafiącymi zapamiętywać długie serie liczb i powtarzać je bez pomyłek. W początkach XXI wieku rządy, banki i różnorakie firmy oczekują podobnych umiejętności od każdego z nas. Owi jenijusze byli najczęściej idiotami (znakomita pamięć występowała w parze z nieumiejętnością myślenia kreatywnego). My? Hmm...
Przydały mi się przynajmniej na coś lekcje historii. Przedmiot, który ongiś zabił moją fascynację czasami minionymi (jako 8-10 letni chłopak pochłaniałem rozmaite książki historyczne, bynajmniej nie tylko beletryzowane, jako nastolatek nie mogłem patrzeć na nic zawierającego daty), przynajmniej wytresował umiejętność zapamiętywania par tekstowo-liczbowych. Kircholm 1605 czy MBank 2971 - jeden pies.
Tak na boku, za moich czasów sprawdzenie daty jakiegoś wydarzenia wymagało od kilku-kilkanastu minut (wstać, znaleźć odpowiednią książkę lub encyklopedię, wyszukać w niej odpowiedniego hasło). Obecnie wymaga kilku sekund (wbić nazwę w Google). A nauka historii dalej akcentuje wkuwanie dat.
Nie wiem czemu wszystkie te dane muszą być numeryczne. Wiadomo, że
człowiek dużo lepiej od liczb zapamiętuje teksty, nawet długie. Życie
byłoby prostsze, gdyby kod do domofonu mógł być krótkim słowem (albo i
dwoma), numer rachunku napisem typu MBANK-MARCIN-KASPERSKI-TARCHOMIN
(wiem, jest paru Marcinów Kasperskich, jakieś słowa rozróżniające
znajdziemy), pin hasłem zrobionym z pierwszych liter
słów jakiegoś wierszyka itd...
To znaczy - wiem. Cyferek jest tylko dziesięć, klawiaturka numeryczna jest mniejsza i tańsza. A problem ma użytkownik, a nie dostawca urządzenia, zawsze można powiedzieć o lekkomyślności pani Nowackiej noszącej w torebce karteczkę z zapisanym pinem.
MBank kiedyś reklamował swój numer telefonu jako 801-3-MBANK, odwołując się do położenia liter na klawiaturach większości komórek i telefonów cyfrowych. Całkiem fajny pomysł, który można by tanio zaadaptować nawet w bankomatach i domofonach. Numerom rachunków nic nie pomoże.