Z bardzo mieszanymi uczuciami zerkam na akcję nabitych w mbank.
Trzeba autorom - tej akcji, wcześniejszych inicjatyw, stron nabiciwmbank i mstop - oddać, że są zdecydowani i konsekwentni. Nie zatrzymali się na wyżalaniu i marudzeniu, jasno przedstawiają swoje problemy i zarzuty, potrafią zorganizować się do konkretnych działań. O akcji już pisze się dużo, a kto wie, może nawet będzie kiedyś uznawana za element przełomowy i symboliczny. Bądź co bądź prawdopodobnie wchodzimy w czas, w którym bezpośredni głos klientów będzie ważyć więcej niż duży marketing.
Ale...
Dało się wiedzieć
Dawno, dawno temu (głównie w roku 2000 - to te pradawne czasy, gdy mbanku jeszcze nie było) napisałem niewielki cykl artykułów o braniu kredytu (zresztą, nadal polecam go uwadze - niektóre przykłady trącą myszką ale sama treść jest jak najbardziej aktualna). A tam między innymi ten rozdział, a w nim:
Ważne jest, by bank podawał - i wpisał w umowie - jak będzie określał stopę procentową. Może być ona uzależniona od stóp procentowych NBP albo niezależnych wskaźników finansowych. Ale powinna być deterministyczna i możliwa do zweryfikowania. (...) Biorąc taki (z niedeterministyczną stopą) kredyt nie mam żadnej gwarancji, że któregoś pięknego dnia bank nie oznajmi mi, że stopa procentowa wynosi 100000%.
Przywołuję to z dwóch powodów. Po pierwsze - nie jestem bankowcem, dzieliłem się wiedzą, którą sam uzbierałem szukając kredytu i biorąc go - i jakoś byłem w stanie zauważyć problem wysokości oprocentowania (i to parę lat wcześniej, gdy informacji finansowych w sieci było znacznie mniej). Po drugie, w 2005 roku nawet ten konkretny artykuł jeszcze zupełnie przyzwoicie prezentował się w Google i ktoś serio szukający informacji o kredytach raczej powinien na niego trafić.
Dodam też, że jeden z moich kolegów ubiegał się właśnie w 2005 o kredyt, rozmawiał z mbankiem i nie wziął u nich kredytu właśnie z powodu tego zapisu w umowie.
Nie, mbank nie jest fair
Czy mbank grał fair? Nie, nie grał. Cytując tę samą osobę:
Zapytałem o zapis o ustawianie oprocentowania wg. widzimisię prezesów, pani zapewniła mnie (tekst przybliżony) "poważny bank tak nie może postąpić bo straci klientów. Na pewno zarząd będzie szybko reagować na zmianę LIBOR".
Tylko - to naprawdę nihil novi. Dokładnie tak samo sprzedawcy opowiadają o niezawodności kupowanej elektroniki, jakości obuwia, naturalności wędlin, atrakcjach wyjazdu i dowolnych innych sprawach. Osoba żywotnie zainteresowana w sprzedaży (a doradcy mbanku prawdopodobnie mieli prowizje od udzielonych kredytów) będzie swój towar zachwalać a jego wady ukrywać lub bagatelizować. Tak już po prostu jest - co nie znaczy, że jest to dobre.
Dziś nawet chyba nie da się odtworzyć, co owi ludzie (a także ich przełożeni) wtedy myśleli. W czasie hossy łatwo wierzyć, że zawsze będzie cudownie.
Specyfika mklienta
Gdzieś w 2004-2005 roku dostawałem trochę maili krytykujących mój sceptycyzm co do kredytów walutowych. Oprócz rzeczowych polemik trafiały się też opinie bardzo emocjonalne, akcentujące głównie zaufanie do banków. Z mbankiem - tak innym od marmurowych dinozaurów - na czele.
Także po różnych forach i grupach dyskusyjnych w dyskusjach zahaczających o mbank nietrudno było (i jest) znaleźć głosy bardzo emocjonalne, niemalże objawy zakochania.
To ogromny sukces marketingu mbanku, dla osób pamiętających bankowość lat 90-ych wręcz szokujący. Ale mi to zwyczajnie nie pasuje. Emocje są piękne między ludźmi, z firmami lepiej po prostu robić interesy. To uczuciowe zaangażowanie jest dla mnie wyrazem ucieczki przed odpowiedzialnością. Wierzę mojemu bankowi, ufam że zrobi wszystko dla mnie dobrze - zatem nie muszę już porównywać ofert, czytać drobnego druku, tracić czasu i nerwów na poszukiwania, analizować swojej wypłacalności.
W każdym razie - była miłość, teraz widzimy, co się dzieje po zerwaniu.
Czy mbank może ustąpić
Nie wiem czy mbank może ustąpić. Parę osób pisało, że dostało w mbanku kredyt (ten kredyt), gdy inne banki im go dać nie chciały.
Być może możliwość elastycznego podwyższania oprocentowania była właśnie przyjętym przez bank mechanizmem amortyzacji ryzyka. Może ten kredyt można było dostać właśnie dlatego, że teraz można spłacających mocniej skubać. Może pokrzywdzeni pokrywają koszt tych, którzy przestali spłacać.
A może BRE po prostu musi teraz więcej zarobić. Darmowe przelewy, lokaty oprocentowane niemal dumpingowo, rozmaite darmowe lub półdarmowe usługi. Skądś w końcu pieniądze muszą się wziąć.
Kredytobiorcy wpadli w pułapkę ale widziały gały co brały. O płatne przelewy awantura byłaby pewnie jeszcze większa.
U większego brata
Mbankowe kredyty to zupełny pikuś w porównaniu ze sprawą opcji walutowych. Gigantyczne kwoty, bankrutujące firmy, tracący pracę ludzie, konsekwencje zauważalne nawet na poziomie makro... Rzecz przypomniała mi się, bo tam też mieliśmy zaufanych bankowych doradców przekonujących do znakomitego produktu.
Można by się pozastanawiać, czemu ta sprawa owocuje raczej sprawami sądowymi niż akcjami protestacyjnymi, ale ja o rzeczy drobniejszej.
Ciekawe, ile osób - zwłaszcza tych lubiących swój bank i ufających mu - wie, jak bardzo korporacyjna strona ich banku była zaangażowana w ten proceder?